Zacznijmy od sytuacji klimatyczno-glebowej Polski

Spójrzcie na mapę – w dużym uproszczeniu tam gdzie jest kolor niebieski (mady rzeczne) tam za pomocą retencji i regulacji rzek można wpływać na poziom wody glebowej i dostępność tejże dla rolnictwa.
To jest może 10, ale nie więcej jak 20% powierzchni Polski. Gdyby się zbliżyć do skali powiatu, tak aby było widać małe rzeki – ODSETEK SIĘ NIE ZMIENI.

Co to oznacza?
Otóż pozostałe +80% gleb terenu Polski jest zasilane wyłącznie wodami opadowymi. Nie ważne ile tam, zbudujecie, ile miliardów na zbiorniki retencyjne wydacie – jak deszcz/śnieg nie pada w bezpośredniej bliskości to ziemia wysycha.

A nie pada. I nie padało.
Długotrwałe zmniejszenie ilości opadów (przerywane opadami nawalnymi), skutkuje nie tylko wysychaniem „na wierzchu”, które widzimy na własne oczy, ale nade wszystko wysychanie w warstwach 50, 100 czy 200cm w głąb profilu glebowego.
Oznacza to obniżenie lustra wody glebowej (czyli poziomu gdzie gleba jest nasycona wodą w 100) a także przyspieszenie wsiąkania wody – bo jest większe „ssanie” wody w głąb(bo tam też sucho).

Aby wyrównać deficyt wody w glebie, mżawka musiałaby padać przez 24h przez najbliższe dwa miesiące…

Co więcej.
Nie tylko średnie opady spadają a ich przebieg w przestrzeni roku się pogarsza.
Pogarsza się również stan gleb/sposoby użytkowania.
Nie mówię tutaj o betonowaniu miast, i innych „problemach” na które wskazują „aktywiści”. W skali kraju powierzchnia betonowych miast nie jest istotna.
Natomiast zmienił się charakter rolnictwa. Płodozmian zmieniliśmy na bardziej intensywny, z większym albo stałym udziałem roślin „finansowo produktywnych”, a mniejszym upraw które konserwowały glebę.
Dodatkowo ze względu na koncentrację produkcji zwierzęcej, większości gospodarstw brakuje nawozów naturalnych które dostarczały materię organiczną niezbędną dla odbudowy gleby rolnej.

Aha, jeszcze jedno – wielokrotnie podnosi się kwestie dużej, małej retencji i zatrzymania odpływu wody.
Im lepiej odpływ wody zatrzymamy, tym mniej tej wody trafi do dużych rzek. Innymi słowy – w przypadku doskonale zagospodarowanej wody opadowej ilość/przepływ wody w Wiśle i Odrze będzie NIŻSZA niż dziś.

Ostatnia uwaga – Wody Polskie z jednej wołają o braku wody, ale z drugiej są zainteresowane regulowaniem rzek, zapewnianiem żeglowności, czy tworzeniu nowych szlaków żeglugowych.
Jedno stoi nieco w sprzeczności z drugim, bo obecne trendy to naturalizacja rzek, kosztem ich żeglowności i usuwanie możliwie wielu konstrukcji hydrotechnicznych.

A co faktycznie możemy zrobić?

Nie możemy „zapobiec suszy”, bo ta już siedzi w glebie, jest tu i teraz(w profilu 0-200cm).
Możemy jedynie PRZYSTOSOWAĆ się.
– Retencję trzeba realizować tam gdzie deszcz pada. zadrzewienia śródpolne, rowy/zagłębienia bezodpływowe.
– Konserwacja i odbudowa pojemności gleb.
– Zmiana upraw na odporne na stres suszowy,
– No i deregulacja rzek i odzyskanie bagien i mokradeł ale to niestety KOSZTEM powierzchni produktywnej.